<B ><I >Od skarbów w glinianych naczyniach do plastikowej karty<B > <P ><B ><P ><B >Mimo, że w kwestii oszczędzania daleko nam jeszcze do zasobności naszych zachodnich sąsiadów, to jednak Polacy coraz chętniej oszczędzają. To wynik nie tylko korzystnych zmian w gospodarce, ale także naszej tradycji. Najciekawsze dane i fakty dotyczące oszczędzania w Polsce zebrał przy okazji 75. rocznicy powstania Bank Pekao SA. <P ><STRONG >Historia glinianej tabliczki – zanim pojawiły się rachunki bankowe<P >Historia oszczędzania jest tak długa jak historia kultury materialnej człowieka. Już mieszkańcy starożytnej Mezopotamii otrzymywali pierwsze „dowody wpłaty” – gliniane tabliczki, na których kapłani potwierdzali wysokość oszczędności oddawanych w świątynny depozyt przez mezopotamskich „ciułaczy”. Po nich systemy gromadzenia i zabezpieczania oszczędności wprowadzali u siebie starożytni Rzymianie i ich europejscy spadkobiercy. Mimo, że na terenach dzisiejszej Polski dowody na to, że ludzie oszczędzali datowane są nawet na parę tysięcy lat, bankowość z prawdziwego zdarzenia rozkwitła nad Wisłą dopiero w połowie XVI wieku na podstawie regulacji wprowadzonych przez Sejm Rzeczpospolitej. Jej rozwój trwał jednie 2 wieki – okres rozbiorów zahamował w znacznym stopniu ten proces. Na „boom” polskiej bankowości trzeba było czekać aż do powstania II Rzeczypospolitej.<P ><STRONG >W świat za chlebem – jak oszczędzano w dwudziestoleciu międzywojennym<P >Po pierwszej wojnie światowej mało kogo stać było na oszczędzanie. Po odzyskaniu niepodległości tylko najzamożniejsi Polacy mogli sobie na to pozwolić. Na początku większość kapitału lokowano w spółdzielniach oszczędnościowo-pożyczkowych, bankach ludowych, komunalnych i pierwszych bankach komercyjnych. Bieda zmuszała miliony Polaków do emigracji za chlebem. Na obczyźnie przebywało wówczas około 8 milionów rodaków (25% wszystkich żyjących wówczas Polaków). Wielu z nich przesyłało zarobione pieniądze krewnym w Polsce. Przed rokiem 1914 emigranci wysyłali do kraju ok. 65 milionów dolarów rocznie, co na ówczesne czasy było kwotą olbrzymią. Po pierwszej wojnie światowej wpływy te znacznie zmalały. Trudno to jednak dokładnie ocenić ponieważ duża część pieniędzy przechodziła poza systemem bankowym: przewożona osobiście, przesyłana w kopertach.<P ><P >Wtedy właśnie pojawił się pomysł zintegrowania oszczędności polskiej emigracji. W tym celu w 1929 r. powstał Bank Polska Kasa Opieki SA, który otworzył swoje oddziały w największych ośrodkach zamieszkałych przez Polonię. Z Paryża – gdzie powstał pierwszy oddział Banku, Buenos Aires, Tel Awiwu, Nowego Jorku popłynęły do Polski pierwsze przekazy. Już w 1936 r. stanowiły one ponad 10 proc. wszystkich pieniędzy transferowanych do kraju (135,6 mln zł). Część tych kwot trafiała na książeczki oszczędnościowe, terminowe wkłady złotowe i walutowe, bony depozytowe i inne. Do wybuchu II wojny światowej bardzo dynamicznie wzrastał poziom oszczędności polskich emigrantów lokowanych na rachunkach Pekao. Oszczędności Polonusów gromadzone w Banku wystarczały na sfinansowanie wielu ważnych publicznych przedsięwzięć takich jak: budowa kolei Śląsk-Gdynia, powstanie Banku Gospodarstwa Krajowego czy rozwój Biura Podróży Orbis. Byłoby ich prawdopodobnie więcej gdyby nie wybuch wojny.<P ><STRONG >Okupacyjna rzeczywistośćWiększość banków po wybuchu wojny znalazło się w trudnej sytuacji. Polacy, którzy przed wojną lokowali w nich swoje oszczędności próbowali za wszelką cenę wycofać jak największą ich część z banków. Okupanci uniemożliwiali kontakty oddziałów z centralą. Nieco lepiej wyglądała sytuacja oddziałów zagranicznych – mimo, że centrala Banku Polska Kasa Opieki S.A. na wychodźctwie była przenoszona z Paryża do Tuluzy, a z Tuluzy do Londynu, bankowcom udało się utrzymać wszystkie zagraniczne rachunki Banku.Oszczędzanie w PRL – niewygodny problem czy wyzwanie dla przedsiębiorczych <P >Zaraz po wojnie rozpoczęła się rekonstrukcja przedwojennego systemu bankowego. Reforma systemu bankowego z 1948 r. doprowadziła do koncentracji finansów w rękach państwa. Wymiana walut okupacyjnych i wysoka inflacja uniemożliwiały Polakom odkładanie jakichkolwiek kwot. Wymiana pieniędzy przeprowadzona w 1950 r. obniżyła siłę nabywczą złotówki aż o dwie trzecie. Reforma zabrała z kieszeni Polaków 3 mld nowych zł, czyli ok. 750 mln dolarów. Wymiana pieniędzy wywoływała koszmarne skojarzenia przez cały PRL, aż do denominacji złotówki w 1995 r. Pogłoski o kolejnej wymianie pieniędzy i niepewna sytuacja polityczna spowodowały panikę pod koniec lat 60. Polacy masowo wycofywali wkłady oszczędnościowe i zamieniali je na towary. Do powierzania pieniędzy państwu zniechęcały też wspomnienia stanu wojennego, kiedy przez cztery lata obowiązywały ograniczenia w wypłatach z rachunków.<P ><P >Od zakończenia wojny aż do 1956 r. posiadanie dewiz, precjozów i złota było zabronione. Za łamanie zakazu groziła nawet kara więzienia. Kary za handel dewizami były bardzo wysokie. Nie zlikwidowało to jednak „czarnego rynku”, na którym dolar wart był średnio pięć razy więcej niż wynikało to z oficjalnie ogłaszanych kursów. Cena ta była dla większości Polaków zawrotna. Cała pensja nawet nieźle zarabiających osób wystarczała na kupno kilkunastu dolarów.<P ><P >Przez całe dziesięciolecia PRL wyznacznikiem zamożności było posiadanie radia, magnetofonu, adaptera, pralki, kryształów, meblościanki, wersalki. Dla większości Polaków kolorowy telewizor był luksusem, a zakup samochodu pozostawał abstrakcją. Kolejki przed sklepami i spekulanci na wiele lat weszli do polskiego krajobrazu. W namiastką dobrobytu były sklepy oferujące towary w ramach tzw. eksportu wewnętrznego. Poprzez Bank Pekao SA osoby zamieszkałe za granicą przekazywały dewizy na rzecz swoich bliskich, w zamian za co obdarowani mogli robić zakupy w specjalnych sklepach, w których dostępne były towary nie osiągalne w powszechnym handlu.<P ><P >Od 1952 roku Bank zaczął udostępniać klientom towary we własnych placówkach, a jego skarbce zamieniły się w magazyny. Waluty wysyłane w ramach „eksportu wewnętrznego” zamieniano tu na lekarstwa, ubrania – m.in. słynne ortalionowe płaszcze, żywność, używki, opał, na wszystkie towary niedostępne lub trudno dostępne w normalnych sklepach. Bank zaopatrywał też zakłady rzemieślnicze w narzędzia, maszyny i surowce.<P ><P >Początek lat siedemdziesiątych i „era gierkowska” przyniosły wzrost poziomu życia Polaków, choć dotyczył on znowu tylko wybranych. Bogatsi wywodzili się z kierownictwa partii, uprzywilejowanych działów gospodarki i wielkoprzemysłowej klasy robotniczej. Na drugim biegunie znalazła się większość Polaków żyjąca na poziomie minimum socjalnego pozbawiona możliwości akumulacji jakichkolwiek środków na przyszłość. Ze względu na stały niedobór towarów w normalnym obiegu coraz bardziej rozwijał się handel spekulacyjny. Dotyczył on zwłaszcza tych rzeczy, które dostępne były tylko dla osób mogących robić zakupy w sklepach eksportu wewnętrznego. Najbardziej chodliwe były „za Gierka” dżinsowe spodnie, papierosy, krajowe wódki, kosmetyki, a nawet samochody, maszyny rolnicze, złoto i numizmaty.<P ><P >W 1968 zaczęto zakładać pierwsze w PRL oprocentowane rachunki walutowe. Na początku mogły otworzyć je osoby pracujące i zarabiające za granicą. Po dwóch latach bank Pekao – posiadający wyłączność na prowadzenie rachunków walutowych – prowadził mniej niż dwa tysiące takich rachunków. Dwa lata później zdecydowano się na wprowadzenie rachunków, na które można było wpłacać waluty ze źródeł nieudokumentowanych. Okazało się, że tych „nieoficjalnych” oszczędności jest dużo więcej – trafiały one do kraju w kopertach, zaszyte w płaszczach, czy przemycane w przysłowiowych obcasach. Szacowano, że w polskich domach mogło się znajdować od dwóch do pięciu miliardów dolarów. Dlatego na różne sposoby zachęcano ich posiadaczy do przeniesienia tych oszczędności do banku. W ciągu lat 80. depozyty dewizowe wzrosły z 438 mln dolarów do ponad 3,3 mld dolarów. W większości nie były to jednak wielkie kwoty. W 1989 r przeciętny wkład a vista wynosił 337 dolarów, a wkład roczny – 1404 dolarów.<P ><STRONG >Oszczędzanie w III RP<P >Rozwój usług bankowych w Polsce zapoczątkowało powstanie w 1989 r. regionalnych banków komercyjnych. Przez kolejne sześć lat polskim rynkiem usług bankowych raz po raz wstrząsały afery finansowe, bankructwa i informacje o groźbach bankructw banków. Mimo to rosły apetyty konsumpcyjne Polaków, a polski system bankowy szybciej niż inne gałęzie gospodarki nadrabiał zaległości w stosunku do standardów tzw. Starej Europy.<P >Przez 15 lat banki, fundusze inwestycyjne i firmy ubezpieczeniowe nauczyły miliony klientów korzystania z usług bankowych, nowych form oszczędzania i zabezpieczania swojej przyszłości. W czerwcu 1992 r. ruszyła sprzedaż obligacji państwowych, a w lipcu sprzedaż jednostek uczestnictwa Funduszu Pioneer. Na papiery pierwszych giełdowych spółek przyjęto prawie 90 tys. zamówień. Dominowali drobni inwestorzy kupujący do 25 akcji.<P >Za sprawą Banku Pekao SA do portfeli klientów polskich banków trafiły pierwsze karty kredytowe (karta „Partner”). Polacy uzyskali dostęp do pieniędzy przez bankomaty, telefony i sieć internetową. Szybko rośnie znaczenie funduszy inwestycyjnych, a maleje znaczenie depozytów.<P >Obecnie Polacy niezmiennie chętnie inwestują w lokaty terminowe (51,8% oszczędności), choć generalnie w Europie Zachodniej zainteresowanie tą formą oszczędzania spada (35,4%). Duży udział w naszych oszczędnościach ma też lokowanie w walutach (12%) podaje raport „Kondycja finansowa gospodarstw domowych w krajach Nowej Europy”, przygotowany przez UniCredit we współpracy z Bankiem Pekao SA i Pioneer Global Asset Management.<P ><STRONG >Prognoza dla polskich portfeli w Unii EuropejskiejWszyscy bankowi eksperci prognozują, że nadchodzą zmiany w sposobie oszczędzania Polaków. Jak wynika ze wspomnianego raportu UniCredit fundusze emerytalne i ubezpieczenia na życie będą cieszyć się coraz większym zainteresowaniem. Potencjał rozwoju mają też akcje notowane na giełdach. Do roku 2007 zagregowany średni wzrost oszczędności domowych w Polsce i innych krajach tzw. Nowej Europy powinien wynieść 13%. Aż o 29% wzrosną aktywa finansowe znajdujące się w funduszach inwestycyjnych i o 27% środki na kontach emerytalnych. Wyraźnie z kolei spadnie rola depozytów bankowych.